o tak, angielski nie wystarcza.
Mieszkałam kilka lat temu trochę w Barcelonie i nie spotkałam nikogo, kto by znał angielski dobrze, co się np pytalam na ulicy, jak gdzieś tam dojechać, to nie potrafili po angielsku, albo nawet studenci, też nie znali angielskiego.
Francuski się przydawał, chociaż mi odpowiadali po hiszpańsku. Tak np dyskutowałam zawzięcie o architekturze Gaudiego po francusku z panią mówiącą do mnie po hiszpańsku, gdzie rozumiałam tylko nazwy budowli,
ale nie przeszkadzało to kwitnąć konwersacji w autobusie zjeżdżającym ze wzgórza parku Guell do centrum.
Ale naprawdę zapomina się dużo z nieużywanego języka, ja do matury gadałam normalnie z niemcami po niemiecku, nie było problemu, nawet zdawałam maturę z niemca, a potem się nie używało tego języka na studiach, no i teraz to cienko, cienko z niemcem. Musze znaleźć kogoś, kto by się chciał wymienić, ja go/ją uczę angielskiego, on/ona mnie niemieckiego.
Spotkałam raz dziewczynę, która chciała tak z francuskim, ale ja ją uczyłam angielskiego, rzetelnie, przygotowywałam jej fajne materiały, wszystko tłumaczyłam, a ta mnie miała uczyć francuskiego i mówiła potem, że się jej nie chce po angielskim, wogóle prac domowych nie chciała odrabiać, bo niby nie ma czasu, nie chce jej się, a jak się chciałam umówić w takim razie na inny dzień, to mówiła, że nie ma czasu, a ani się nigdzie nie uczyła, ani nie pracowała, także dziwne to nieco było, to jej podziękowałam za taka współpracę, a potem jeszcze dzwoniła, że co nie przychodze ją uczyć angielskiego, bo się przeciez deklarowałam a nie przychodzę i co to jest i że na mnie doniesie do kuratorium, że ją nie chcę uczyć.
No ale miała być wymiana, a nie korki charytatywne. A ta dziewczyna mieszkała kilka lat we Francji, w kuchni pracowała tam nielegalnie i miała się za kogoś lepszego od Polaków, ciągle mówiła, a Polaczki to chamy, debile, plebs, a we Fracji jest lepiej ze wszystkim, a ona to hrabianka, bo francuski to język arystokracji itp. A sama była Polką, no po prostu szok.
A ja co ciekawe, to się ucze jezyka ze słuchu najlepiej. Angielskiego się nauczyłam od podstaw na wakacjach od Anglików nad morzem, pokazywali mi np drzewo i mówili co to jest i jak przyjechałam z wakacji i poszłam do liceum, gdzie zaczynałam od pierwszej klasy naukę angielskiego, to mogłam pogadać, ale nie wiedziałam, jak to zapisać, no i był nieco szok, jak zaczęliśmy pisać. A po liceum poszłam na studia na anglistykę i tez dobrze sobie tam radziłam. Chodziłam na prawie wszystkie wykłady, bo jak coś usłyszę, to mi od razu wchodzi do głowy. No i dużo czytam po angielsku, bardzo to lubię.
Także nie ma dobrej jednej metody na skuteczną naukę dla każdego.
A tak zastanawiając się nad bieglą znajomością, to czy po polsku znamy wszystkie usłyszane wyrazy? wiemy, co znaczą?umiemy podać definicje?znamy idiomy, powiedzonka?synonimy?oto jest pytanie.