Życie (finansowe) studentów anglistyki

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 35
poprzednia |
Hej studenci ;-]

Jak wszystko dobrze pójdzie to od października zaczynam studia, narazie czekam (nie)cierpliwie na wyniki matury.

Nie raz słyszałam, że życie studenta nie jest usłane różami, co więcej mówi się że studenci to najuboższa grupa społeczna.
Chciałabym, abyście z własnego doświadczenia napisali jak to właściwie jest, jak życie finansowe studenta "dziennego" wygląda.
Od jednej swojej znajomej usłyszałam, że ona nigdy nie pójdzie na studia dzienne bo są zbyt kosztowne, z drugiej strony mam sąsiadkę, która pochodzi z ubogiej rodziny i jakoś daje sobie radę. Wiadomo, dużo zależy od dochodów rodziców.

Napiszcie ogólnie coś na ten temat ;-] , ale nie ukrywam, że chodzi mi o kilka konkretnych kwestii :

*Czy udzielając korepetycji można się częściowo albo nawet całkowicie utrzymać? A może zarabiana kasa z korków to tylko drobne na małe wydatki? Na którym roku zaczeliście udzielac korepetycji? ( może to nieskromne pytanie :) ale ile miesięcznie można zarobić na udzielaniu korepetycji? )

*Co z przyjazdami do domu? Pewnie to wszystko uzależnione jest od odległości dzielącej miejsce studiowania z miejscem rodzinnym...wiadomo bilety to też koszt i czasem wcale nie mały.

*Jak dużo wydaje się na rzeczy bezpośrednio związane ze studiami, typu: kserówki, książki, zeszyty itp.

*Wyżywienie...hmm, wiadomo żyć jakoś trzeba. Słyszałam, że niektórzy studenci jadają tylko raz dziennie, ale nie z braku kast tylko czasu :)

*Co z życiem towarzyskim, bywaniem w pubach, kawiarniach, klubach. No i oczywiście co z życiem kulturalnym ( teatry, galerie, kina )

Swoje `big` pyatnie kieruję nie tylko do studentów anglistyki, ale do studentów w ogóle.
Za wszystkie posty serdecznie dziękuję i pozdrawiam ;-]
a już nie studenci też mogą? :DD

z mojego doświadczenia wynika, że na pierwszym roku trudno jest znaleźć korepetycje (co nie znaczy, że jest to niemożliwe)

ja zaczęłam na trzecim roku. Jeżeli chodzi o zarobki - bez problemu się utrzymywałam wtedy samodzielnie.

Przejazdy do domu - zależy jak daleko mieszkasz. Jak blisko, to będziesz jeździć chętnie bo wtedy możesz przywieźć ze sobą 'kilka obiadów' a domowe obiady są zawsze w cenie wśród studentów:)
Jeśli mieszkasz daleko, ze względu na koszty będziesz jeździć rzadko. Ja jeździłam raz na ok. 1,5 - 2 miesiące. Na początku trudno się przyzwyczaić, pod koniec studiów to jest normalne.

Koszty kser/ książek - można wydać dużo, można wydać mało.
Mniej będziesz wydawać mieszkając w akademiku gdzie będą znajomi z roku lub siedząc w bibliotece - przynajmniej atmosfera do skupienia się jest odpowiednia:D

Wyżywienie - to zależy, ale masz szansę się nauczyć ekonomicznie gotować

Życie towarzyskie to fajna rzecz i nie można o tym w żadnym bądź razie zapominać:)), ale tu może lepiej niech się wypowiedzą obecni studenci:)
ktoś jeszcze? ;-]
na kserowki idzie mi chyba najwiecej kasy... ;) w prawdzie na dojady nie .. a korepetycji udzielam od pierwszego roku studiow , grunt to sie przelamac i lubic to co sie robi, mi to wielka frajde sprawia jak moge komus cos wytlumwczyc a potem ta osoba odnosi sukcesy w szkole.... owszem zycie kulturalna kosztuje ale nikt nie mowi ze sie imprezuje codziennie bo uwierz nie mam na to az tyle czasu....a zawse mozesz sie jescze ubiegac o stypendium ( czy to naukowe czy socjalne)
Korepetycji można udzielać już od 1 roku... najfajniej chyba gdyby znalał się uczeń chętny do nauki a nie taki z przymusu, bowiem ten pierwszy "gatunek" duuużo przyjemniej jest uczyć... Nie mówie, że z korków nie można się utrzymać...ale trzeba byłby wziać ich naprawdę sporo, co zważywy na ilość zajęć na studiach filologicznych nie jest takie znów proste. Sama nie wiem, może nie jestam znów tak wielkim zwolennikiem korków. Mysle ze warto obejrzeć się za inną też pracką typu tłumaczenia czy szkoła językowa ale to pewnie juz na wyższych latach....
na pierwszym roku udzielałam korków, a na drugim wynajęłam sale i sama zorganizowałam szkółkę j. ang w dwóch szkołach podstawowych, z zarobionych pieniędzy utrzymywałam się tez przez 3ci rok studiów,
a potem juz poszłam do pracy etatowej i na zaoczne. Na wakacje jeździłam do Londynu na 3 miesiące do pracy w kawiarniach, z czego 2 miesiące pracy, reszta to zwiedzanie.
a na imprezy to chodziło się zwykle do akademika lub koleżanek które miały domy, siedziało się w ogródkach, paliło ognisko i grill i śpiewało do gitary. Obowiazkowo sąsiadom po butelce szampana, zeby nie mieli nic przeciwko.
opowiedz jeszcze jak zarabiałaś w Barcelonie i kto na pniu kupił twój doktorat i jak pieniadze w ten sposób zarobione przeznaczyłaś na ...
Nie rozumiem po co ten sarkazm? Chyba uczciwa praca na korkach rozni sie od handlu pracami?
nie rozumiesz, to nie zabieraj głosu. Ten post nie byl do ciebie
a o co chodzi z tym kupowaniem doktoratu?ktos to skupuje?ok, komu, komu, bo idę do domu, hihihi...
to gdzie ty jestes, ze dopiero do domu idziesz :))
acha, w Barcelonie też można nieźle zarobić na korkach, bo tam prawie nikt nie zna angielskiego, ogłoszenia można rozwieszać w bibliotekach. Tylko nie chodźcie dziewczyny do samotnych panów. A co, kolega się nie załapał na badania do Hiszpanii, czy co?
hello iwonabp! a ty czemu jeszcze nie śpisz? a wracając do tematu: niedawno byłam na rolkach (trzeba korzystać w chwilach, jak nie pada deszcz), ale już w domciu, wcinam truskawki :-)))
ale zaraz spać, bo trzeba do pracy rano wstać. Pa!
truskafki rulezzz.........mniam mniam
Jak to, zona, doktorat jeszcze do sprzedania? A myslałem, że w Balceronie, zaraz po obronie biły sie o niego wszystkie czołowe wydawnictwa ...
a co do badań w hiszpanii, to bynajmniej. po prostu uczyniłem tu, na tym forum, pewną interesującą obserwację.
Ilekroć pojawia się na nim jakaś wystraszona myszeńka – najlepiej jeszcze z liceum
lub
student – najlepiej zaoczny, co ledwo dyszy próbując pogodzić studia z pracą zawodową i rodziną
i szukają wsparcia duchowego
natychmiast, jak spod ziemi, wyrasta zona_exe i zamiast rzeczonego wsparcia serwuje im listę swoich zasług. Jest owa zona
- prymuską, bodajże w ksj
- posiadaczką 2 doktoratów z zagranicy ( z obu stron Atlantyku)
- zagorzałą czytelniczką i znawczynią literatury
- etc.etc
- a teraz jeszcze kobietą sukcesu
Najprawdopodobniej jest to bardzo ciekawa forma auto-psychoterapii jakiegoś zapyziałego kurczątka.
Pozostaje tylko pytanie – czy to moralne tak się leczyć z kompleksów kosztem ww myszeniek?
no własnie już poszłam spac, chwilę przed twoim postem :)
ale mam problemy ze spaniem ostatnio ...:) chyba zaczne prowadzic nocny tryb życia:)
Ja może znowu na temat.
Moje studenckie doświadczenie na nic ci sie nie przydadzą, bo to było wieki temu a czasy sie zmieniły, więc podzielę się spostrzeżeniami nt. moich studentów. Mam zajęcia na II roku i, z tego co wiem, prawie każdy ma przynajmniej 1 korepetytenta. Czy potrafią się z tego utrzymać - nie wiem, nie rozmawiam z nimi o tym - ale jak widać chętnych im nie brakuje, choć to dopiero second years.
witajrnja jestem na pierwszym roku fil. ang.rnco prawda zaocznernno ale moze ci moje rady cos pomogarnwiec ja ucze za 20 zl na lekcje, pelna godzinarnucze pare osob, kazdego godzine lub dwie w tygodniurnwiec w sumie pare set - 0k 500 na miesiac mozna wydobycrnczyli to jest prawie cos ok najnizszej krajowejrnpodczas gdy ilosc godzin znikomarnuczniow mozna latwo znalezc dajac ogloszenie w interneciernja jestem z malego miasta alernty jesli jestes z duzego wtedy spokojniernmozesz brac 25 zl na godzine irnjak znajdziesz pare chetnych osob to spokojnie sie utrzymieszrnpa parnpozdrawiamrnewelina
witam to znowu ja tylko chcialam przeprosic za komputer ktory jak widze co poniektore litery pododawal do mojej wiadomosci, w kazdym badz razie mam nadzieje ze zrozumiecie moja wiadomosc :) pozdrawiam
Hej,

a moze warto taka strategie przyjac, zeby walnac zajebista stawke typu 50 zl/60min. Ludzie czesto mysla, ze im drozej tym lepiej, wiec jak sie nisko cenisz, mysla, ze mze kiepsko nauczasz, a jak im przyfasolisz wiecej, to od razu cie bardziej docenia;)
ja bym w życiu dziecka nie posłała na korepetycje w takiej cenie. Chyba ze byłoby to przygotowanie do egzaminów na studia filolog albo jakis egzamin na wysokim poziomie
Ja tam dzieci nie ucze. Wole gmnazjalistow, licealistow i doroslych. A nawet jak sie dzieci przygotowuje do egzaminow do dobrh gimnazjow to tez mozna sobie tyle policzyc. No i niektorzy i za dzieci placa 50 zl. Z reszta za porzadne nauczanie dzieci powinno sie placic wiecej niz normalnie, bo przygotowanie do egzaminow to bulka z maslem, przy wymyslaniu interesujacych gier i sposobow nabywania jezyka przez dzieci. A przygptpwywaie do egzaminow zazwyczaj jest porste jak drut - tlumaczenie gramy, sprawdzanie testow, sluchanie i readingi, sprawdzanie writingow ispeaking - plan na kazda lekcje taki sam, zeby cwiczyc wszystkie sprawnosci, a uczniowie zazwyczaj zmotywowani bo wiedza, ze musza zdac.
>Z reszta za porzadne nauczanie dzieci powinno sie placic wiecej niz normalnie, >bo przygotowanie do egzaminow to bulka z maslem, przy wymyslaniu >interesujacych gier i sposobow nabywania jezyka przez dzieci.

Zgadzam sie! Jakie macie patenty na wyjątkowo oporne dzieciaki ?
och, monsieur, zapomniałeś o najważniejszym, mam prawo jazdy na wrotki!
a może nawet na sanki, kto wie?Może zdobędę mistrzostwo?
a może powinnam zmienić nick na etc.etc?mój poprzedni nick zona komuś się spodobał, ale ta osoba nic się nie udziela.
a swoją drogą ciekawe skąd się wzięło przeświadczenie o 2ch doktoratach?
A może 1 robiony w 2ch miejscach?ale nie będę nic wyjaśniać, najlepiej żeby pewna osoba skręcała się z ciekawości i spać nie mogła, bo co to kogo innego obchodzi, prawda?
a co do opisywania, to wszakże młoda dama prosiła tu powyżej o opisanie, jak było. Chcąc rozwijać moja szkółkę, zaproponowałam kilku koleżankom studentkom pracę i się wykręcały, a że dojeżdżać nie będą, po zajęciach są zmęczone, a jak bedzie sesja to nie będą miały czasu itp itd. A potem znów narzekanie, że pieniędzy nie mają. Także jak ktoś chce się przy czymś zakręcić, to się to może udać, tylko trzeba chcieć zacząć i wogóle działać. A jak jedna rzecz się nie uda, to uderzać z drugiej strony.
A co do chwalenia się, och, jak to ludzie dziś sie chwalą!
Ciągle dostaję maile typu penis enlargement, viagra, cialis, replica watch, lottery winners, ktoś to rozsyła, prawda?
Do zony_exe
1) Przede wszystkim sorki za wrotki. Już się poprawiam i jako dowód dobrej woli sam się przyznam, że zapomniałem tez o spacerach i truskawkach. Tyle sukcesów i jeszcze zdrowy tryb życia. No, no.
2) Doktorat na dwóch uczelniach? Nie słyszałem. Doktorat „robi się” na uczelni, która przeprowadza przewód. Nie oznacza to bynajmniej, że na krok z tej uczelni ruszyć się nie można. Sam, w ramach gromadzenia bibliografii do własnej pracy odbyłem kilka kwerend po Europie. Spędziłem m.in. miesiąc w bibliotece uniwersyteckiej w Cambridge. Ale do głowy by mi nie przyszło opowiadać komuś, że zrobiłem doktorat w Cambridge. Pewnie dlatego, że nie tworzę swego życiorysu w oparciu o wzorce zaczerpnięte z reklam viagry.
3) A chwalić się należy, jak najbardziej. Ale w liście motywacyjnym. A na tym forum? Wymień jeden powód, aby to robić. (oprócz wspomnianego już przeze mnie leczenia kompleksów kosztem innych)
>Nie raz słyszałam, że życie studenta nie jest usłane różami, co więcej
>mówi się że studenci to najuboższa grupa społeczna.

a podobno studenci pochodzą tylko z bogatych rodzin które stać na korepetycje.

>Od jednej swojej znajomej usłyszałam, że ona nigdy nie pójdzie na
>studia dzienne bo są zbyt kosztowne

a czy jej zdaniem zaoczne są za darmo?

>*Jak dużo wydaje się na rzeczy bezpośrednio związane ze studiami,
>typu: kserówki, książki, zeszyty itp.

to zależy jak wiele książek, kser i zeszytów potrzebujesz. Jak kserujesz wszystko jak leci i absolutnie musisz skserować każdy podręcznik jaki jest w bibliografii to rzeczywiście wychodzi sporo.

>*Wyżywienie...hmm, wiadomo żyć jakoś trzeba. Słyszałam, że niektórzy
>studenci jadają tylko raz dziennie, ale nie z braku kast tylko czasu
>:)

mój Boże, no tak, jak ktoś jest na tyle głupi żeby jeść raz dziennie żeby mieć więcej czasu na naukę to czemu nie?

>*Co z życiem towarzyskim, bywaniem w pubach, kawiarniach, klubach. No
>i oczywiście co z życiem kulturalnym ( teatry, galerie, kina )

ile studentów, tyle opinii na ten temat. Na anglistyce sporo nie wychodzi niestety nigdzie, bo uważa że nie ma na to czasu. To się nazywa rozwój!

poza tym warto zauważyć że w Warszawie przyjemność studiowania anglistyki kosztuje drożej niż powiedzmy w Białymstoku. No i zapomniałeś o głównym wydatku studentów: akademik / mieszkania.
>a czy jej zdaniem zaoczne są za darmo?

no wiadomo nie są za darmo, ale jak ktoś decyduje się na zaoczne to ma mozliwość zatrudnienia na pełny etat i sam może opłacać swoją edukację.

ktoś jeszcze chce się podzielic swoimi doswiadczeniami ? ;-] ?
>no wiadomo nie są za darmo, ale jak ktoś decyduje się na zaoczne to ma
>mozliwość zatrudnienia na pełny etat i sam może opłacać swoją
>edukację.

z tym że po opłaceniu tej edukacji mało kiedy zostanie mu jeszcze coś ma jedzenie, ksero i dach nad głową. Wychodzi na jedno z dziennymi, prawda?
To wszystko zależy ile kto zarabia, bo przecież mozna i 400 zł a mozna 1500, poza tym nie kazdy kto studiuje zaocznie mieszka w miejscu studiowania, co więcej często zdarza się tak, ze mieszka z rodzicami a na zjazdy dojeżdża do innego miasta więc opłaty za miesięczne lokum odpadają.
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 35
poprzednia |

« 

Pomoc językowa

 »

CAE - sesja letnia 2006