który kurs wybrać

Temat przeniesiony do archwium.
61-90 z 148
sluchajcie, ja nie jestem jego rzecznikiem, ja sie nie znam na tym.. jestem po studiach technicznych
ogolnie to jakos przemawia do mnie... jakie to ma znaczenie czy 7, 8, 12 tys slow, zwrotow, konstrukcji zdaniowych? (nie wiem jak on to liczyl te konstrukcje zdaniowe)
ale to jest jedyny poradnik jaki czytalam w ktorym opis nauki zostal ujety calosciowo, z dokladnymi przykladami lekcji, wszytko wytlumaczone od A do Z... wszystko co zaczynajacy sie uczyc jezyka powinien wiedziec
1. jak idziesz na kurs to gramatyki cie nie ucza, kladziesz reke na ksiazce i juz masz w glowie?
2. czyli ogolnie struktur gramatyki, czasow sie nie uczysz na kursach?

Nie rozumiem pytania. Gordon pisze, że na kursach są wykłady z gramatyki. To po co w podręcznikach ćwiczenia? Chodzilas kiedys na kurs? Jak bylas uczona gramatyki?


3. moze i ksiazka ma slownictwo z 2-3 warstwy, ale gdybys przeczytal poradni...to bys wiedzial o czym on mowi... (np chodzisz na kurs, masz slowa w 3 warstwy i zeby sie je nauczyc to musisz sie nimi programowac, kuc na pamiec, powtarzac glosno, na kursie jak powtorzysz cos 3 razy to za malo...

Kto Ci broni powtarzac sobie slowka z kursu w domu i sie nimi 'programowac'? To jest to, o czym pisalem wczesniej - praca samodzielna jest konieczna, ale nie widze powodu, zeby rezygnowac z kursu.


o rozmowei w poradniku jest napisane, ze sie stresujesz, a w stresie nic nie zapamietasz..".

A jak sie w domu nauczysz zdan n apamiec, to podczas rozmowy nie bedziesz sie stresowac?


4. w 1995 roku waluta byla przed denominacja

Gordon kaze kupic trzy podreczniki. To tez byl wydatek powyzej miliona starych zlotych. Milion starych = 100 nowych. Znajdz mi trzy podreczniki do angielskiego, ktore razem beda kosztowac ponize 100 zl.

5. odnisnie ostatniego akapitu, przeczytaj sobie 29-30 strone poradnik to zrozumiesz co mial autor tego poradnika na mysli...

Autor mowi, ze rozmowa jest jak publiczne wykonanie dlugo cwiczonego utworu muzycznego. Ale jak mozna cwiczyc rozmowe, kiedy nie wiadomo, co powie rozmowca? Mozesz miec bezblednie przygotowane zdania, ale skad wiesz, czy beda pasowaly do tematu rozmowy?

Od str. 99 Gordon 'dzieli sie swoimi doswiadczeniami'. Pisze np. "Po przerobieniu każdego ważnego zjawiska gramatycznego z obu książek, wykonywałem ze studentami ćwiczenia dialogowe, " albo "Materiał z podręczników „Język angielski dla początkujących" (Lekcje) oraz „My New Hobby English" (Unity) przerabiałem „przeskakując" z jednej książki na drugą w takiej kolejności" albo "Hasełka do tych zdań zrobiłem takie:"
I jeszcze:
Mój system pracy polegał na tym, że osoba ucząca się przygo¬towywała się przed lekcją w sposób, jaki opisywałem na „lekcjach próbnych".
"Zdania polskie z całej części pierwszej zebrałem w jednej broszurze i każda osoba rozpoczynająca ze mną naukę otrzymywała ją wraz z po¬dręcznikami, na podstawie których była zredagowana. Student opraco¬wywał samodzielnie tyle materiału, ile był w stanie przygotować, a pod¬czas lekcji patrząc na polskie zdania odczytywał je po angielsku. Była to również okazja do ewentualnej korekty błędów i wyjaśnienia wątpli¬wości."

Pytanie: czym ten opis rozni sie od metody, ktora Gordon przedstawia wczesniejw calej ksiazce? Ano tym, ze uczniowie uczyli sie na lekcjach z nauczycielem, a nie sami. Gordon przez 100 stron pisze 'nie potrzebujesz nauczycieli, kursow, konwersacji", a na koniec pisze 'moich uczniow uczylem tak a tak'. Widzisz te sprzecznosc?

"Oczywiście, aby taki program napisać, nauczyciel musi poświęcić na to trochę czasu. Ja swój program pisałem ładnych parę miesięcy, a po-prawiałem przez blisko rok. Całość liczyła blisko 500 stron maszynopisu. Mam nadzieję, że dzięki moim wskazówkom ambitni i uczciwi nauczyciele będą mieli ułatwione zadanie."

Jeszcze raz Gordon pisze tu, ze kurs zakladal lekcje z nauczycielem. No jak to sie ma do jego wczesniejszych deklaracji. I jeszcze pisze "Po przerobieniu każdego ważnego zjawiska gramatycznego z obu książek, " - czyli cos mowil uczniom o gramatyce, jak myslisz, czy to mialo moze cos wspolnego z wykladami?
A druga sprawa: czy on uczyl za darmo? Ile mogl brac za lekcje? Ja w 1990 bralem 45,000 za 45minut, a do 1995 kwoty na pewno wzrosly. Chodzac na lekcje 2 x w tygodniu po 45 minut, po trzech miesiacach uczen przekraczal milion.
Nie rob ludziom wody z mozgu.
Cytat: MagdaK1990
@mg

a widziales jak wyglada nauka a zdolnosci,
wyobraz sobie ze masz grupe o zdolnosciach A i grupe o zdolnosciach B.
jedna material przerobi material w rok, a druga potrzebuje na to samo 3 lata
jak pogodzic to w jednej klasie (na kursie)?

po to są testy poziomujące. A jak ta uwaga w ogóle się odnosi do metody Gordona?
jeszcze jedno: ja mam jego ksiazke gdzies na polce, wiec nie cytuje nieiegalnie sciagnietej z internetu publikacji, tlyko wykorzystuje dostepne w danym momencie zrodlo.
@mg

czyli jestes w konflikcie z tym co pisze Gordon (uczyles/uczysz prywatnie...)

Ciezko sie odnosic do tego co piszesz bo to co podajesz to wyrywki tego co pisal, niech kazdy sobie to przeczyta, calosc i wyrobi zdnaie.... (zeby zrozumiec poradnik trzeba caly przeczytac)

Przykladowo piszesz, ze on mowi ze sameu mozna sie uczyc, a potem opisuje nauke z nauczycielem....

Wyraznie podkresla Gordon, ze nauczyc sie mozna samemu, a dalej pisze ze ewentualnie jak ktos sie uprze (nie wyobraza sobie nauki samemu) to niech wezmie nauczyciela... i pokazuje jak dobierac nauczyciela...
Podane sa kryteria i sposob nauki z nauczycielem (wyjasnione jest jak nie tracic kasy na indywidualnych spotkaniach z nauczycielem)

Wiec sugerowanie, ze on pisze sprzecznosci ma na celu zniechecenie ludzi do zapoznania sie z tym co pisze (ze niby Gordon pisze od czapy)....

A Ty jak uczyles na lekcjach? Czy tak jak Gordon pisal, ze zasadnicza nauka z nauczycielem ma polegac na tym ze nauczyciel weryfikuje to co uczen sam sie nauczyl w domu i go ewentualnie poprawia...?

Zle uwagi Gordona sa odnosnie prywatnego nauczania?
@mg

jak testy poziomujace?

ludzie o takiej samej wiedzy ida na kurs, ucza sie razem, z tym ze pewna czesc grupy przyswaja material 3 razy szybciej... wiec albo ktos bedzie sie obijal (cinajbardziej zdolni), albo ktos bedzie siedzial jak kolek na zajeciach (bo za szybko kurs leci i nie jst w stanie przyswoic wiedzy tak szybko)
Cytat: mg
jeszcze jedno: ja mam jego ksiazke gdzies na polce, wiec nie cytuje nieiegalnie sciagnietej z internetu publikacji, tlyko wykorzystuje dostepne w danym momencie zrodlo.

nie rozumiem?
chodzi o to, ze nie powinnam "cytowac", udostepniac tego na tym forum co on pisal w poradniku?
ok
poradnik jest juz wiekowy, co nie znaczy ze zly
uwazam, ze jest ok

a znacie jakies inne tego typu publikacje, jakies nowsze?
wiele poradnikow widzailam, zaden ze wspolczesnych nie opisywal tego tak jak Gordon... wszystkie wspolczesne sa ogolnikowe

Zadko sie zdarza ze jakis gosc z danego srodowiska potrafi "obnazyc" sposob dzialana swej grupy zawodowej... calego biznesu w ktorym ta osoba sama siedzi....
@mg Niech forumowicze ocenia sobie to co napisalem (jak manipulujesz faktami)

11. Praca z nauczycielem
Zacznę ten rozdział od stwierdzenia, które kłóci się z jego tytułem, ale
moim zdaniem, osoba, która naprawdę chce się uczyć języka
angielskiego -jak również każdego innego - na dobrą sprawę nie
potrzebuje nauczyciela w ogóle. Wystarczy kupić kilka dobrych
podręczników (patrz rozdział „Wybieramy podręcznik"), a następnie
przerobić je metodą „złotej piątki" ćwiczeń które szczegółowo opisuję w
„lekcjach próbnych".
Ambitna i pracowita osoba nie powinna mieć także żadnych kłopotów
z wymową angielską, bowiem każdy dobry podręcznik zawiera dokładne
opisy fonetyczne, które za pomocą specjalnych znaków - tzw.
transkrypcji fonetycznej - pomagają wymówić prawidłowo każdy wyraz.
Można dodatkowo kupić sobie kasety i powtarzać za lektorami każde
zdanie konfrontując je z tekstem (pod warunkiem, że lektorzy mówią
wolno i dokładnie). Jeżeli masz w rodzinie lub wśród znajomych, osobę,
która mówi bardzo dobrze po angielsku to możesz j ą poprosić, aby
poświęciła ci kilka godzin i skorygowała twoje błędy w wymowie.
Przypominam ci czytelniku jeszcze raz: użycie języka w rozmowie
polega na tym, że „obracasz" pulą uprzednio nauczonych słów i
zwrotów, układając je w charakterystyczne konstrukcje językowe.
Musisz więc nauczyć się na pamięć zarówno słów, jak i reguł budowania
konstrukcji, korzystając z podręczników, w których są one zawarte w
czytankach, dialogach, oraz opisach gramatycznych. Nawet najlepszy
nauczyciel nie jest w stanie „przetrans-
50
ferować" z podręcznika, czy też z jakiegokolwiek innego źródła tego
materiału językowego, którym chcesz się posługiwać. powtórzenie za
nauczycielem kilka razy jakiegoś zdania, może ci co najwyżej pomóc w
jego prawidłowej wymowie, ale w ogromnej większości przypadków nie
umieścisz tego zdania w pamięci natychmiastowej. Musisz je bowiem
najpierw zobaczyć w tekście źródłowym, czyli w określonym kontekście,
następnie napisać, jakby „wyodrębnić" spośród innych zdań i na koniec
wielokrotnie głośno powtórzyć w stanie podwyższonej koncentracji
intelektualnej, czyli - mówiąc moim językiem - zaprogramować się nim
w stanie +1.
Napisałem ten przydługi nieco wstęp po to, aby ci czytelniku
uzmysłowić do czego ewentualnie jest potrzebny nauczyciel. Patrząc
jeszcze raz na ćwiczenia ze „złotej piątki" w świetle tego, co napisałem
powyżej jasno widać, że nauczyciel może się przydać przy dwóch
ćwiczeniach; we wstępnym głośnym czytaniu tekstu i w ćwiczeniu nr 5,
czyli w utrwalaniu uprzednio nauczonego materiału. Głośne czytanie
tekstu pod nadzorem nauczyciela ma jednak sens tylko do pewnego
momentu w nauce, a piszę o tym szczegółowo w rozdziale 13. Dopiero
ćwiczenie nr 5 jest ewentualnym polem do popisu dla nauczyciela.
Oczywiście i to ćwiczenie, jeśli się bardzo chce, można wykonać
samemu. Moje propozycje tego ćwiczenia przedstawiam w lekcjach
próbnych oraz w rozdziałach 18 i 20.
Muszę jeszcze wspomnieć o ćwiczeniu nr 2, czyli studiowaniu
gramatyki. Wielu nauczycieli usiłuje robić na lekcjach „wykłady z
gramatyki", ale ja się pytam, po co płacić za lekcje, na których można
dowiedzieć się tego samego, co sami przeczytamy w domu z
podręcznika? Przekonałem się też, że istnieje ścisły związek pomiędzy
autentycznym pragnieniem poznania języka, a chęciami osoby uczącej
się do samodzielnego poznawania zagadnień gramatycznych. Często
bowiem trzeba przestudiować opis danego zjawiska gramatycznego w
kilku różnych podręcznikach, aby nabrać pewności do jego
prawidłowego użycia.
51
Załóżmy jednak, że nie masz odwagi podjąć całkowicie samodzielnej
pracy, nie masz nikogo, kto mógłby ci pomóc w wy-ćwiczeniu wymowy,
nie chce ci się szukać właściwego podręcznika, a także -ogólnie biorąc -
potrzebujesz osoby, która sprawowałaby fachowy nadzór nad twoją
nauką.
Jakimi kryteriami musisz się kierować, aby wziąć sobie nauczyciela,
który ci pomoże skutecznie i fachowo poznawać język?
Kryteria doboru nauczyciela są, moim zdaniem, dwa; wykształcenie i
program nauki.
Pierwsze kryterium, czyli wykształcenie, jest bardzo proste do
sprawdzenia; musi to być filolog angielski, tzn. osoba, która zna bardzo
dobrze język nie tylko od strony praktycznej, ale również teoretycznej.
Decydując się na pracę z danym nauczycielem sprawdź jego kwalifikacje
po prostu żądając okazania dyplomu ukończenia wyższych studiów.
Może to być ostatecznie absolwent filologii innego języka
zachodnioeuropejskiego, ale pod warunkiem, że istotnie zna bardzo
dobrze język angielski; co trzeba oczywiście sprawdzić.
Drugim kryterium jest program nauki, jakim dany nauczyciel
dysponuje. Program taki powinien być napisany osobiście przez danego
nauczyciela na podstawie podręczników na których on pracuje. Program
ten musi być skonstruowany w taki sposób, aby zawierał ćwiczenia ze
„złotej piątki", lub też mówiąc inaczej, aby zmuszał cię do nauki tą
właśnie metodą.

Przede wszystkim więc teksty z podręczników powinny być „rozbite na
zdania", które uczący się musi sobie pisać, a następnie „programować
się" nimi. Program taki musi też zawierać ćwiczenie nr 5, czyli
utrwalanie uprzednio nauczonego materiału. Tak więc ćwiczenie to
powinno być tak opracowane, aby uczący się ugruntowywał i szlifował
przygotowany przed lekcją materiał, a także, aby była to okazja do
korekty ewentualnych błędów oraz wyjaśnienia wątpliwości. Ćwiczenie
to nie może być nauką! Jednym z najważniejszych celów tej książki jest
przekonanie zarówno uczących się, jak i nauczycieli do tego, aby nie
podejmowali na lekcjach prób nauki języka, bo z całą pewnością skończy
się to fiaskiem, a w najlepszym wypadku znajomość języka po takich
zaję
ciach będzie przypadkowa i niespójna, zaś wydajność tego typu nauki jest
bardzo niska.

Dopiero więc wtedy, drogi czytelniku, kiedy sprawdzisz już kandydata
na twojego nauczyciela pod kątem tych dwóch, wyżej opisanych
kryteriów, możesz sprawdzać inne czynniki dla ciebie istotne, jak cena za
lekcje, łatwość dojazdu, czy też sympatię i zaufanie, jakie wzbudza w
tobie dana osoba.
Chciałbym cię jednak ostrzec, że znalezienie dobrego nauczyciela może
okazać się bardzo trudne, choć gazety np. są pełne ogłoszeń oferujących
naukę. Badałem dokładnie tę sprawę w Warszawie i z przerażeniem
stwierdziłem, że większość ogłaszających się w prasie nauczycieli nie
tylko nie miała wykształcenia filologicznego, ale często nie znała nawet
dobrze języka! O posiadaniu jakiegoś sensownego programu i metody
nawet nie było mowy. Trudno bowiem uznać za program kilkanaście czy
nawet kilkadziesiąt, odbitych na ksero fragmentów książek. Niektórzy z
kolei, owszem, znali język znakomicie, ale nie mieli żadnej wizji, jak
przekazać go drugiej osobie.
Nieliczni rzetelni fachowcy jacy pozostali, są często sfrustrowani
niechęcią ludzi do ciężkiej, intelektualnej pracy, jaka jest związana z
nauką języka i czasami, niestety, też idą na łatwiznę.
Zdaję sobie sprawę jak trudno jest oprzeć się ofertom dziesiątek
„szkół", „kursów", a nawet indywidualnych nauczycieli, oferujących
każdemu szybkie opanowanie języka bez wysiłku i poświęceń.
Dlatego radzę ci, czytelniku, że jeżeli nie znajdziesz dobrego nauczyciela,
który posiada odpowiednie kwalifikacje i program, czyli osoby
która może wziąć odpowiedzialność za efekty twojej nauki, to lepiej
zabierz się do pracy samodzielnie, według podanych w tym poradniku
wskazówek, korzystając co najwyżej z pomocy doświadczonych w
języku osób i traktując taką pomoc jako konsultacje. Myślę, że przy
dobrych chęciach, na pewno znajdziesz jakiegoś filologa, z którym
możesz, od czasu do czasu, zorganizować sobie takie spotkanie,
Swoją drogą mam nadzieję, że książeczka ta wywoła zarówno wśród
nauczycieli, jak i uczących się pewne otrzeźwienie i pozwoli oddzielić
ziarna od plew na rynku nauki języków obcych.
Cytat: MagdaK1990
@mg

czyli jestes w konflikcie z tym co pisze Gordon (uczyles/uczysz prywatnie...)

I dlatego nie bedziesz mnie traktowac wiarygodnie.
jak sama piszesz, znalazlas ten jeden poradnik i mu wierzysz. Jestes po studiach, chyba wiesz, ze wiadomosci trzeba weryfikowac w roznych zrodlach, m.in. trzeba sie zapoznac z przeciwnymi opiniami.

"Ciezko sie odnosic do tego co piszesz bo to co podajesz to wyrywki tego co pisal, niech kazdy sobie to przeczyta, calosc i wyrobi zdnaie.... (zeby zrozumiec poradnik trzeba caly przeczytac)"

Wskazuje to, co Ty pomijasz

"Przykladowo piszesz, ze on mowi ze sameu mozna sie uczyc, a potem opisuje nauke z nauczycielem....
Wyraznie podkresla Gordon, ze nauczyc sie mozna samemu, a dalej pisze ze ewentualnie jak ktos sie uprze (nie wyobraza sobie nauki samemu) to niech wezmie nauczyciela... i pokazuje jak dobierac nauczyciela...
Podane sa kryteria i sposob nauki z nauczycielem (wyjasnione jest jak nie tracic kasy na indywidualnych spotkaniach z nauczycielem)"

najpierw pisze, ze nauczyciel przydaje sie chyba w 2 czynnosciach na 5, a na koncu opisuje, jak przygotowal caly kurs i go realizowal. Udowodnij na podstaiwe jego slow o kursie, ktory przygotowal, ze na zajeciach pomagal uczniom realizowac tylko 2 czynnosci z tych 5.

"Wiec sugerowanie, ze on pisze sprzecznosci ma na celu zniechecenie ludzi do zapoznania sie z tym co pisze (ze niby Gordon pisze od czapy)...."

Tak, bo przeczy sam sobie.

"A Ty jak uczyles na lekcjach? Czy tak jak Gordon pisal, ze zasadnicza nauka z nauczycielem ma polegac na tym ze nauczyciel weryfikuje to co uczen sam sie nauczyl w domu i go ewentualnie poprawia...?"

Uczylem tak jak wielu innych. Oprocz sprawdzania, czego uczen sie nauczyl w domu, wprowadzalem nowy material itp.

"Zle uwagi Gordona sa odnosnie prywatnego nauczania?"

Kiedy pisze, ze nauczyciel ma byc dobrze przygotowany, to jest ok,ale to sa truizmy. najwazniejsze, ze sam sobie przeczy: pisze, ze kazdy musi uczyc sie sam, a potem opisuje kurs, ktory prowadzil. Na samym poczatku tez pisze, ze uczy juz 20 lat czy cos w tym stylu. Wiec swoim uczniom nie mowil 'ucz sie sam, sam analizuj tekst, sam ucz sie gramatyki', ale kazal im przychodzic do siebie na lekcje, czy Ty tego nie widzisz w tej ksiazce?

Testy poziomujace sa robione na poczatku zajec i w ich wyniku uczniowie sa dzieleni na grupy o zblizonym poziomie.

Uwaga o tym, ze mam te ksiazke, byla po to, zeby nikt nie powiedzial, ze publikuje w internecie materialy chronione prawem autorskim, ktorych egzemplarza nie posiadam.
zacytowalas fragmenty ksiazki. Teraz napisz, jak manipuluję faktami.
@mg
tez mam ten poradnik, nawet 2 sztuki (jedna nowka), powaznie :)

napisales, ze on najpierw jedno pisze - ze mozna uczyc sie samemu, a potem uczyl sam (ze niby jest to sprzecznosc):

(fragment z 11 rozdzialu: "Praca z nauczycielem")
"[...]Napisałem ten przydługi nieco wstęp po to, aby ci czytelniku
uzmysłowić do czego ewentualnie jest potrzebny nauczyciel. Patrząc
jeszcze raz na ćwiczenia ze „złotej piątki" w świetle tego, co napisałem
powyżej jasno widać, że nauczyciel może się przydać przy dwóch
ćwiczeniach; we wstępnym głośnym czytaniu tekstu i w ćwiczeniu nr 5
,
czyli w utrwalaniu uprzednio nauczonego materiału. "

Nauka z nim polega na tym, ze on daje ci materialy (lekcja do nauki w domu), po nauczeniu sie tego idziesz na zajecia do niego i robisz cwiczenie 5 ze "zlotej piatki". Na lekcjach z nim przerabiasz szablon do danej lekcji (ciwczenia utrwalajace/weryfikujace jak sie nauczyles dany material w domu) przy ktorych wychodza bledy. poprawia je i ewentualnie wyjasnia cos.

Celem spotkan z nich jest weryfikacja materialu ktorego miales nauczyc sie w domu, wyjasnienie niejasnosci, poprawa bledow (to samo mozesz robic samemu, tak jak napisal w poradniku)

REASUMUJA: albo kupujesz sobie ze 3 ksiazki i sam przeskakujesz miedzy nimi i uczysz sie wg "zlotej piatki", organizujesz sobie sam nauke, albo on daje ci materialy bazujace na 3 podrecznikach, uczysz sie w domu, a potem on weryfiluje to co sie nauczyles (cwiczenie nr 5) przy uzyciu szablonow (ktore sa tylko do uczycia na zajeciach z nauczycielem, wczensiej uczacy sie nie ma wgladu do nich) do materialow ktore wczesniej dal do domu i ewentualnie porawia bledy, wyjasnia niejasnosci. Kto bogatemu zabroni isc na prywatne lekcje...

Wiec nie ma oszukiwania sie, ze ty chodzisz a on cie uczy... Jak napisal, widac czarno na bialym jak uczen przyklada sie do nauki. Uczen widze ze nie ma efektow, nauczyciel widzi ze uczen sie obija.

W poradniku napisal jak robic wlasne szablony do weryfikacji/utrwalenia uczacego sie samodzielnie - do cwiczenia nr 5.

Opisaj jak wybierac ksiazki do nauki, ze ma zawierac obszerne informacje o gramatyce (w kazdej lekcji),z e podrecznik ma byc podzielon na wyrazne lekcje, ma byc usystematyzowany a nie zawierac galimatias.
Napisal ze mozna ewentualnie brac nauczyciela (co jakis czas) w celu wyjasnienia jakichs watpliwosci... ale nie po to zeby uczyl!


Co tu nie jest jasne????


"Testy poziomujace sa robione na poczatku zajec i w ich wyniku uczniowie sa dzieleni na grupy o zblizonym poziomie.":
te testy sie robi raz na 3 miesiace/semestr - a co jak na kazdych zajeciach czesc osob bedzie zdolniejsza, a druga czesci mniej zdolna jezykowo (jedna klasa, 2 typy ludzi) - przez 3 miesiace ktos cierpi
edytowany przez MagdaK1990: 19 mar 2015
Cytat: MagdaK1990
@poliglotka11

a da sie te kursy przerabiac rownolegle (niezaleznie,w reznym tepie), np. rano ESKK, a wieczorem FSIE i TNSIE?
Podobne do FSIE i TNSIE jest chyba Angielski Red Point, nie?

MagdaK1990
technicznie jest to możliwe o ile starczy Ci czasu, ale radzę raczej skupić się na jednym z nich, a po jakimś czasie dołożyć sobie słuchanie radia BBC na przykład czy oglądanie filmów. FSE to są 24 lekcje (12 lekcji dla początkujących i 12 dla średnio zaawansowanych) czyli jest to jak 2 poziomy w ESKK, a NSE to 12 lekcji za zaawansowanych.
Angielski Red Point jest mi obcy, więc nie wypowiadam się na jego temat.
Poza tym polecam raczej metodę wieczorem nowe słówka, a rano gramatyka i ćwiczenia bądź odwrotnie, jak kto woli ;)
Od gadania o metodach w głowie nie przybędzie. Ucz się przy natrafiającej się okazji a efekty same przyjdą. xD
@Magda
ale pokaż, że w opisie zajęć, które Gordon sam prowadził, jest jasno napisane, że on ograniczal swoją rolę tylko do tych dwóch czynności. I nie pisz, że pokazuje, jak robić własne szablony, ale pokaż, że na zajęciach, które prowadził, on szablonów nie robił - bo ja, jak czytam, widzę co innego.

I jeszcze jedna sprawa: bardzo łatwo jest posłuchać/poczytac coś po angielsku w telewizji i w internecie. Czy mamy się wzbraniać przed tym, bo Gordon tak każe? Jak obejrzysz podcast, to popsujesz sobie angielski?
Warto poswiecic troche czasu, aby wybrac skutecna metode nauki.

Słuchanie, powtarzanie, pisanie, powtarzanie, cwiczenia...przeciez tak sie uczymy wszystkiego!!!
Mnie to przekonuje i nie widze powodu cepiania sie ilosci slowek czy szczegolow.
Od kilku dni ostro sie ucze/powtarzam i sam chcialbym znalezc jaks cudowna metode :).
Nie ma jednak takiej,wiec pozostaje uczenie sie na pamiec.
moge tylko dodac, ze jestem wrokowcem, wiec u mnie duza role odgrywa czytanie (na glos oczywiscie) oraz przepisywanie. Kazdy jest inny, sluchowcom wystarczy sluchac, ja niestety musze pomagac sobie pisaniem.
rozdzial 20:

"
Chciałbym jednak w tym miejscu jeszcze
raz zaapelować do nauczycieli, aby przestali „uczyć" na lekcjach, a
zajęli się wreszcie tym, do czego są potrzebni, tzn. aby podczas
pracy ze studentami utrwalali wyuczony przez nich wcześniej
materiał, wyjaśniali ewentualne wątpliwości, korygowali błędy w
wymowie i wykonywali z nimi ćwiczenia, dające uczącym się
osobom pewność w praktycznym użyciu języka.
Ponieważ większość ludzi, o czym już kilkakrotnie
wspomniałem, chce być „nauczona" bez jakiegokolwiek wysiłku z
ich strony, wielu nauczycieli wykorzystuje ten fakt i zwodzi
swoich studentów mówiąc im, że ich nauka jest O.K., nawet kiedy
zupełnie nie jest. W każdym zawodzie etyka jest ważna, ale w
zawodzie nauczyciela chyba szczególnie."

ale pokaż, że w opisie zajęć, które Gordon sam prowadził, jest jasno napisane, że on ograniczal swoją rolę tylko do tych dwóch czynności.:

"
Mój system pracy polegał na tym, że osoba ucząca się przygotowywała się przed
lekcją w sposób, jaki opisywałem na „lekcjach próbnych".
Zdania polskie z całej części pierwszej zebrałem w jednej broszurze i każda osoba
rozpoczynająca ze mną naukę otrzymywała ją wraz z podręcznikami, na podstawie
których była zredagowana. Student opracowywał samodzielnie tyle materiału, ile był
w stanie przygotować, a podczas lekcji patrząc na polskie zdania odczytywał je po
angielsku. Była to również okazja do ewentualnej korekty błędów i wyjaśnienia
wątpliwości. Potem, patrząc już tylko na hasełka, powtarzał ten sam materiał. Osoby
ambitniejsze i zdolniejsze mówiły od razu z hasełek. Oczywiście hasełka miałem w
oddzielnej broszurze i nie dawałem ich studentowi do domu, tylko wręczałem drugi
egzemplarz do odczytania na lekcji. Jeżeli zostawał w czasie lekcji jeszcze wolny
czas, to wypełniałem go przerabianiem dialogów, które traktowałem powtórkowo, a
osoba nabierała pewności w użyciu słów i konstrukcji. Sposób przerabiania dialogów
opisałem w rozdziale pt. „Praktyka językowa".
"

faktycznie, dawal uczniowo "haselka" a nie "szablony", uwazam ze jednak sie czepiasz szczegolow... nie musze tego znac na pamiec....

to co robil z uczniem:
1. tlumaczyl z polskiego na angielski
2. robil haselka (osoby ambitne pomijaly 1 punkt)
3. robil dialogi (jak starczylo czasu)

Ale wyzej jest napisane ze nie uczyl, a utrwalal/weryfikowal i ze kazdy sam moze to robic (w inym rozdziale o tym pisal). W ktoryms rozdziale sa pokazane te haselka (chyba w lekcjach probnych)
jezeli ucze sie danego zdania na pamiec, to moge sobie je przetlumaczyc na polski lub spisac, a po nauce zweryfikowac moja wiedze tlumaczac do na angielski a potem sprawdzic czy jest to poprawne

Haselka tez moge zrobic w momencie uczenia sie a potem zweryfikowac....

W lekcji probnej gdzies tam chyba wspominal o ksiazce z dialogami...

Lista haselek na kartce to nie szablon, nie mozna tego tak nazwac?
ok, malo precyzyjnie sie wyrazilam

chodzilo mi o to, ze nauczyciel robi liste haselek/zdania do tlumaczenia na angielski (to nazwalam szablonem) a potem odbija to ile razu na ksero, zeby dac kazdem ze swoich uczniow jedna kopie tego...
czyli robil dodatkowe dialogi itp. Robil wiecej niz sam zalecal.
A teraz przejrzyj swoje wpisy i wpisy Jarka w tym wątku - jak dużo piszecie o tym, że nauczyciele i kursy wyciagaja tylko pieniadze, Ty nawet napisalas o mnie, ze poniewaz uczylem, to jestem uprzedzony czy cos w tym stylu. I co? Wasz guru dawal lekcje dla swoich uczniow i robil wiecej, niz sam zaleca. W dodatku 'przerabiał dialogi' - rozumiesz DIALOGI - konwersacje. Wątpię, by te dialogi polegaly na uczeniu się na pamięć kwestii wypowiadanych przez obu rozmówców, a Ty myślisz, ze było własnie tak? Że ćwiczenie dialogów na zajęciach to odtwarzanie z pamięci gotowych formułek?
To, że pisze, że trzeba się w domu uczyć i przygotowywać do zajęć, to bardzo pochwalam - ale nie jego metodą, tzn. nie przez uczenie się na pamięć zdan i unikanie rozmawiania. I zero CNN, Dinsey Channel po angielsku i różnych takich, bo to nie nauka, tak?
Gdyby jego metoda działała, dlaczego firmy miałyby jej nie stosowac? Podręczniki byłylby tańsze, bez tekstów, za których przedruk trzeba płacić, bez audio i wideo, które kosztują więcej niż druk papierowego podręcznika, nauczyciele nie musieliby się przygotowywać tak bardzo np. do prowadzenia dyskusji, wystarczyłyby listy zdań dla uczniów do nauczenia się na pamięć, czyli nauczycielom można by mniej płacić itp. Żyła zlota dla firm oferujących kursy.
Szkoda pisac. jedyne dobre, co z tej ksiązki wynika, to przekonanie, że uczeń musi pracowac samodzielnie w domu. Po to są prace domowe, a do samodzielneij pracy można też skłonić ucznia na zajęciach, odpowiednio formułując zadania do wykonania. Przypomnij sobie, jak chodziłaś na kursy angielskiego i co się działo na zajęciach, czy musieliście coś robić sami, czy nauczyciel mówił 'wystarczy chodzić na zajęcia i się nauczycie'.
@mg

Napisal zeby do samodzeielnej nauki wybrac porecznik bazowy, jakis inny i tez podrecznik z dialogami...
Dlaczego nie moge sie uczyc na pamiec dialogow? albo tlumaczyc sobie na polski je, a potem znowu na angielski?

(caly czas na sile probujesz wmowic czlowiekowi, ze bez nauczyciela ani rusz...)


Napisal on w poradniku, ze jak ludzie maja wybor: albo krew pot i lzy (metoda opisana przez niego), lub inne techniki (ktore on ocenia za malo skuteczne) na roznych kursach, to ludzie wybiora kursy bo nie chce sie im uczyc, lenistwo... Czesto sie slyszy zwrot ze zapisuje sie na kurs bo sama sie nie moge zmusic do nauki (to juz swiadczy o tym ze, narzucona dyscyplina zmieni sie w dyscypline uczeszczania na zajecia) Malo jest osob ktore chca wlozyc wysilek intelektualny (taka firma, szkola mialaby malo chetnych do nauki). Ludzie slyszeli cuda o wspanialych technikach nauczania i w to wierza... Sprzedaje sie zludzienie, "ty chodzisz a my cie nauczymy". Opisal podejscie ludzi.. napisal ze gdzies uczyl w jakiesj firmie: ale widzal ze pracowoniko sie nie chcialo uczyc, zglosil to do osoby ktora organizowala kurs i zakonczyl nauczanie (nie widzial sensu). Firma znalazla jakiegos australijczyla i ta fuszerka trwala jeszcze jakis czas i koniec. Wydawnicwtom zalezy na skutecznym dojeniu uczacych sie (po co kartki blyszace, naprawde to tak drogo kosztuje taka ksiazka brytyjska wydawana na caly swiat?
Jak to jest ze na studiach mialam kolegow co ucza sie 12 lat i faktycznie nie potrafili powiedziec wiecej niz podstawowe zdania... Gdyby wszystko bylo ok, to wiekszosc ludzi by smigala po angielsku.
Z natury czlowiek wybiera to co latwiejsze, niekoniecznie skuteczniejsze.
@Magda
a jaki jest Twoj poziom angielskiego i jak Ty sie uczysz?
jak juz mowilam, jestem laikiem w tych sprawach....

jak ktos chce moze sluchac TV, radia...
to ze Gordon napisal, ze to malo skuteczna metoda (ze poleca inny sposob nauki), to jest jego zdanie... pewnie wynikajace z ilus tam lat nauki osob, badania metodoloki w Polsce i innych krajach europejskich (tak jest napisane w tym poradniku)
Gordon pisze, a Ty za nim powtarzasz: mona sie nauczyc tlyko jego metoda: zdania na pamiec, dialogi na pamiec i zero rozmow, dopoki nie opanujesz iii warstwy slownictwa.
Ja mowie: tak, trzeba pracowac samodzielnie w domu, ale nauka na pamiec i bez uzycia jezyka jest malo skuteczna.
Z tego, co pisze Gordon, wynika, ze ludzie na kursach czuja sie zwolnieni z obowiazku samodzielniej pracy nad angielskim. Słusznie pisze, ale potem robi blad logiczny, bo wyciaga wniosek, ze mozna sie nauczyc tylko pracujac samemu w domu i tylko jego metoda. Nie widzisz tego bledu? Jezeli ktos bedzie chodzil na kurs i dodatkowo uczyl sie sam w domu, to mu sie pogorszy od chodzenia na kurs?
Podoba Ci sie stwierdzenie, ze to droga przez pot i lzy, chcesz byc takim twardzielem i miec poczucie, ze uczac sie jego metoda takim twardzielem sie stajesz w porowanniu z tymi wszystkim, ktorzy chodza na kursy. Potwarzam, bo juz mi sie konczy cierpliwosc: samodzielna praca zawsze daje lepsze wyniki niz brak samodzielniej pracy, ale nie mozna twierdzic i nazywac to jedynie sluszna metoda, ze uczenie sie zdan na pamiec jest lepsze niz samodzielna praca w domu polaczona z chodzeniem na kurs.

jak chodzilas na cwiczenia iwyklady z materialoznawstwa czy cegos tam, to Ci sie pogorszylo w porownaniu z chodzeniem tylko na cwiczenia z oczyszczania sciekow czy czegos podobnego? Im wiecej zrodel bodzcow jezykowych, tym lepiej, przeciez to oczywiste.
bardzo slaby, radze sobie z czytaniem dokumentacji technicznej, ale o mowieniu (pisaniu) nie ma mowy :(

dlatego chce zaczac sie uczyc (wg zalecen Gordona) - slowo klucz "zaczac"..
z tego co na studiach sluszalam, umysly scisle z natury maja wieksze problem z nauka jezykow (tak wykladowcy mowili - na roznych uczelniach uczyli)

jak juz pisalam wczesniej... na samym poczatku watku, to co pisalam wyzej wynika z poradnika i jest to logiczne (a prznajmniej sie wydaje)... :D
edytowany przez MagdaK1990: 19 mar 2015
a wlansie zapomnialam,...

sluchalam BBC wczesniej, i ogolnie po jakims czasie, ta mowa ludzi ...spowolnila, bardziej rozumiem co mowia, ale oczywiscie lezy slownictwo i brak znajomosci struktur... rozumiem sens wypowiedzi

i moge sluchac caly czas i uwazam ze to nic nie da... musze slowa kuc i gramatyke, konstrukcje gramatyczne na pamiec na glos.. tak mi sie wydaje...
edytowany przez MagdaK1990: 19 mar 2015
no dobra, nie jest to jedyna skuteczna metoda... ale po co placic za kurs skoro mozna sobie w domu zorganizowac nauke np wg zalecen Gordona? nie traci sie na dojazdy, tak czy siak trzeba nauczyc sie slow, konstrukcji zdaniowych, bo jak mozna prowadzic konwersacje nie majac takiej wiedzy.... Rownie dobrze moglbym Ci powiedziec: powiedz mi cos po chinsku (skoro nie trzeba znac slow, konstrukcji zdaniowych)...
Dr Krzyzanowski w radiu WNET, tez to potwierdzil, ze odrzucenie kucia na pamiec jezyka jest sprzeczne z logika (jego materialy/kursy wymagaja kucia a pamiec - zgodne z logika). To co mi powie nauczyciek na kursie, to moge sobie wyczytac w dobrych podrecznikach. Gordona napisal: rozmowa jest skutkiem nauki, a nie nauka, na nauke jest wtedy za pozno... sa podane argumenty dlaczego konwersacje to pomylka... co z tego lektor cie naprowadzi jak i tak tego sie nie zapamieta , bo zeby zapamietac trzeba cos powtarzac wielokrotnie, byc skoncentrwanym... a te niby rozruszanie jezyka to jak napisal Gordon, wielokrotne powtazranie zeby przesunac material do "pamieci natychmiastowej"


Naucz sie wiersza w grupie 20 osob, rozpraszany bedziesz tak, ze nic z tego nie bedzie, jak bylam mala to uczylam sie we wlasnym pokoju, jak bylam sama, nikt mi nie przeszkadzal - bo inaczej nie moglam sie skoncentrowac) w takiej grupie czlowiek sie stresuje, poci... sa tam podane argumenty...
edytowany przez MagdaK1990: 19 mar 2015
"A teraz przejrzyj swoje wpisy i wpisy Jarka w tym wątku - jak dużo piszecie o tym, że nauczyciele i kursy wyciagaja tylko pieniadze"

Ja nic takiego nie pisze, Gordon zreszta tez nie.
Twierdze jednak, ze slabi nauczyciele i slabe kursy wyciagaja pieniadze, dobrzy naucyciele to zas wielki skarb, ale jak skarb sa niestety bardzo rzadko spotykani...

Trzeba uczyc sie i mowic, i w takiej kolejnosc. Nie da sie mowic jak sie nie umie... ot cala filozofia.

Konwersacje rzeczywiscie maja sens tylko jak juz sie cos umie, moze to byc nieduzo, ale juz trzeba cos umiec. Wtedy to jest skuteczne. Dorosla osoba, ktora nic nie umie straci tylko czas, a jak sie zestresuje?
"To co mi powie nauczyciek na kursie, to moge sobie wyczytac w dobrych podrecznikach."

No patrz, a tyle ludzi pisze, ze czytalo w ksiazkach i nic nie rozumie. Myslisz, ze wszyscy trafiali na zle podreczniki? I myslisz, ze nauczyciel nie doda nic do tego, co pisza w podrecznikach? Jak u Ciebie bylo na studiach - wyklady to pomylka, bo na egzamin wszystkiego uczylas sie z podrecznikow?

"Gordona napisal: rozmowa jest skutkiem nauki, a nie nauka, na nauke jest wtedy za pozno... sa podane argumenty dlaczego konwersacje to pomylka... co z tego lektor cie naprowadzi jak i tak tego sie nie zapamieta , bo zeby zapamietac trzeba cos powtarzac wielokrotnie, byc skoncentrwanym... "

a kto Ci kochanie broni powtarzac sobie w domu slowka, ktore na zajeciach podpowiedzial Ci lektor? Skad - pisze po raz kolejny - u absolwentki studiow technicznych przekonanie, że mozna albo na kursach albo metoda Gordona. Piszesz: kursy sa zle, bo wszystko sie zapomina. Dlaczego uparcie odrzucasz mozliwosc samodzielnego powtaqrzania w domu tego, co bylo na danych zajeciach? Chyba nie potrafisz myslec inaczej po przeczytaniu Gordona. To Cie ograniczylo.
Cytat: Jarek169
"A teraz przejrzyj swoje wpisy i wpisy Jarka w tym wątku - jak dużo piszecie o tym, że nauczyciele i kursy wyciagaja tylko pieniadze"

Ja nic takiego nie pisze, Gordon zreszta tez nie.

Piszesz, piszesz:
"na razie wszystko wydaje sie logiczne
ale wlasciciele szkol i kursow musza byc zaniepokojeni :)"

znaczy: szkoly i kursy są zue.


"Trzeba uczyc sie i mowic, i w takiej kolejnosc. Nie da sie mowic jak sie nie umie... ot cala filozofia. "

Ameryki nie odkryłeś. Z pustego i Salomon nie naleje. Ale zastanow sie: czy po pol roku nauki jezyka obcego nie jestes w stanie nic powiedziec, zapytac o godzine, kupic gazety? jezyk jest do komunikowania, to nie jest zbior wyuczonych na pamiec zdan.


"Konwersacje rzeczywiscie maja sens tylko jak juz sie cos umie, moze to byc nieduzo, ale juz trzeba cos umiec."

no prosze, prosze, widze plomyk nadziei, bo 'może nieduzo' to brzmi znacznie lepiej niz 'zadnych konwersacji przed nauczeniem sie III warstwy slownictwa'. Moze sie wyleczysz z Gordona.

" Wtedy to jest skuteczne. Dorosla osoba, ktora nic nie umie straci tylko czas, a jak sie zestresuje?""

Czy to jest zdanie, ktorym naprawde chciales sie pochwalic? Bo moim zdaniem ono nie jest odkrywcze.

żegnam Panstwa, mam nadzieje, ze dojrzycie wszystkie naduzycia retoryczne Waszego guru i przyjmecie mniej radyalna wersje teorii, jak mozna sieuczyc jezykow obcych. Ja juz do Was nie mam cieprliwosci. Chcecei, uczcie sie zdan na pamiec, nie sluchajcie youtubow, nie czytajcie tekstow w internecie i czekajcie kilka lat, az Wam pozwola mowic. Co za bzdury.
Temat przeniesiony do archwium.
61-90 z 148

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Szkoły językowe